Jednym z najistotniejszych elementów udanej imprezy jest dobry scenariusz. Przemyślany, szczegółowy plan odzwierciedlający nasz pomysł, wizję celu i sposobu w jaki chcemy go osiągnąć.
Wiedzieliśmy o tym przygotowując się do imprezy urodzinowej naszych córek. I choć udało nam się ograniczyć liczbę przedszkolaków do kilkunastu osób (początkowo dziewczynki postanowiły zaprosić wszystkich kolegów i koleżanki z przedszkola), to i tak przeczuwaliśmy że aby uniknąć chaosu wszystko powinno być zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach. Zarys był następujący:
1. Zabawy na dworze
- schodzenie się gości i swobodna zabawa na placu zabaw
- zabawy z liną
- zabawy z chustą Klanzy
- zabawy ruchowe bez rekwizytów
2. Przejście do domu
- rozbieranie i mycie rąk
- kolorowanie białych styropianowych kubków (każdy dla siebie)
- ciepła herbata z miodem i cytryną, poczęstunek
- gry i zabawy dla całej grupy
- życzenia i wręczenie prezentu Jubilatkom
- tort
- swobodna zabawa w domu
Powodzenie pierwszej części było w znacznej mierze uzależnione od pogody (w połowie października dni są już chłodne, a i o deszcz nietrudno), która okazała się jednak łaskawa (nie padało). Przychodzące dzieci w mig aklimatyzowały się w nowej przestrzeni. Przygotowane balony zamieniły się nagle w tarcze i miecze stając się rekwizytami walki młodych rycerzy. Piaskownica, huśtawki, karuzela i małpi gaj były raz domem, to znów pociągiem, kuchnią, dżunglą, i mnóstwem innych wyimaginowanych przestrzeni. Rowerki, jeździki, hulajnogi, górka, trzepak… Radość, zaangażowanie, pomysłowość i fajna zabawa dzieci. Gdy obserwując rozwój wydarzeń zorientowałem się że minęła już godzina odczułem niepokój – jak to, a co z planem? To nie trzeba tych dzieci prowadzić za rękę i krok po kroku kierować zabawą?
Kolejne zaskoczenie pojawiło się przy realizacji punktu drugiego. Po przeniesieniu imprezy do domu dzieciaki w mig znalazły sobie zajęcia. Zadziwiające ile jednoczesnych zabaw toczyło się na niewielkiej przestrzeni nie przeszkadzając sobie nawzajem. I to spontanicznie, bez żadnych wskazówek ze strony dorosłych. Ostatecznie odpuściliśmy większość z zaplanowanych zabaw, pozwalając by to dzieci pokierowały tym czasem zgodnie z własną wolą. Nie zaobserwowaliśmy by któreś z nich było odrzucone, niezadowolone czy samotne (niektóre bawiły się momentami w pojedynkę jednak z uśmiechem na twarzy).
Refleksja jaka po tej imprezie mi towarzyszy jest uniwersalna i dotyczyć może wszelkiego rodzaju imprez: czasem warto odpuścić. Pozwolić by sprawy toczyły się własnym rytmem. Nie ingerować, nie narzucać własnego pomysłu. Nie chcę przez to powiedzieć że nie warto przygotowywać planu, że lepiej iść na żywioł. Przeciwnie, uważam że pierwsze zdanie tego wpisu pozostaje prawdziwe. Przygotowany szczegółowy scenariusz daje nam swobodę (w każdej chwili można zrezygnować z jakiegoś punktu), i bezpieczeństwo (w razie potrzeby zawsze możemy do niego powrócić). Na pewno warto być czujnym i elastycznym by z jednej strony nie przytłoczyć gości narzuconymi aktywnościami, a z drugiej nie zostawić ich z poczuciem braku kontroli nad przebiegiem zabawy.
Maciek Krysa